Postna wieczerza wraz z pierwszą gwiazdką,
Tradycyjna.
Z białym obrusem i pustym nakryciem na stole.
Pachnąca choinką i sianem. Pełna blasku migotliwego światła świec.
Błyszcząca miodem, chrupiąca makiem i orzechami.
Okraszona zapachem smażonego karpia i kapusty z grzybami.
Magiczny wieczór pełen radości i zadumy zarazem.
Moja Wigilia
Odkąd zostałam szczęśliwą wieśniaczką a okoliczne lasy przestały skrywać
przede mną swoje tajemnice,
zupa z mrożonych borowików na stałe zagościła na naszym wigilijnym stole.
przede mną swoje tajemnice,
zupa z mrożonych borowików na stałe zagościła na naszym wigilijnym stole.
To moja ulubiona. Prawdziwa zupa świąteczna. Gotuję ją tylko raz w roku.
Na Wigilię. Od niej zaczynamy kolację. Wyjątkowo delikatna i subtelna w smaku.
Na Wigilię. Od niej zaczynamy kolację. Wyjątkowo delikatna i subtelna w smaku.
Niezbyt gęsta, kremowa i jedwabista. Nie tak esencjonalna jak z grzybów suszonych.
Doskonała.
Gotowana na bulionie warzywnym z dodatkiem ziół i przypraw, bez vegety, kostek rosołowych i innych "dosmaczaczy" to kwintesencja smaków natury.
Składniki na bulion przeze mnie zwanym "leśnym"
4 litry wody
4 marchewki
2 pietruszki
1 duży seler
3 łodygi selera naciowego
1 duży por
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
4 gałązki tymianku
6 jagód jałowca
3 gałązki lubczyku
sól, biały pieprz do smaku
1 łyżka masła
250 ml słodkiej śmietanki kremówki. 30-36% (to tylko raz w roku!)
1 kg. kapeluszy borowikowych (to ok. 12-15 szt średniej wielkości)
Gotuję włoszczyznę przez godzinę do półtorej. Odcedzam bulion.
Podsmażam na maśle pokrojoną w kostkę jedną dużą cebulę.
Wrzucam do bulionu i bardzo dokładnie rozdrabniam blenderem
zagęszczając wywar. Przecedzam przez geste sito.
zagęszczając wywar. Przecedzam przez geste sito.
Dopiero teraz dodaję rozmrożone i pokrojone w plasterki kapelusze borowików.
Gotuję 30 minut. Zaprawiam śmietaną - koniecznie słodką!
I zupa gotowa. Jest naprawdę wyjątkowa.
Z ciasta extra zachowując proporcje - 100 gr mąki na 2 żółtka = 2 porcje
500 gr maki
10-12 żółtek
1-4 łyżek oliwy
lub
500 gr maki
10-12 żółtek
1-4 łyżek oliwy
lub
Z ciasta podstawowego zachowując proporcje - 100 gr mąki na 1 jajko = 2 porcje
500 gr mąki
5 jaj
1-4 łyżki oliwy
2-3 łyżki zimnej wody - opcjonalnie, w zależności od użytej mąki i wielkości jajek.
Zagniatam ciasto. Wycinam kluski.
Uwielbiam robić makaron.
Pewnie dlatego, że jestem szczęśliwą posiadaczką maszyny do jego wytwarzania
i dla mnie to frajda. Zabieganym polecam kupno gotowego.
Teraz jest mnóstwo dobrych makaronów włoskich i z małych domowych wytwórni.
Łazanki na przykład można zrobić z dobrej włoskiej lasagne.
Po ugotowaniu płatów wystarczy je pokroić w romby i gotowe.
Nie dajmy się zwariować. To ma być piękny dzień!
Uwielbiam robić makaron.
Pewnie dlatego, że jestem szczęśliwą posiadaczką maszyny do jego wytwarzania
i dla mnie to frajda. Zabieganym polecam kupno gotowego.
Teraz jest mnóstwo dobrych makaronów włoskich i z małych domowych wytwórni.
Łazanki na przykład można zrobić z dobrej włoskiej lasagne.
Po ugotowaniu płatów wystarczy je pokroić w romby i gotowe.
Nie dajmy się zwariować. To ma być piękny dzień!
Karp faszerowany z pistacjami
w sosie cebulowym
w sosie cebulowym
Ta prosta wigilijna potrawa wywodząca się z kulinarnej tradycji kuchni lwowskiej.
Znalazła się na naszym stole za sprawą przesiedlonej rodziny mojego taty.
I pozostała tu do dziś.
Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć.
Skromna, szara, niezachęcająca swoim wyglądem zjadana jest zawsze
do ostatniego okruszka.
Jest bowiem pyszna. Można ja zrobić z każdej ryby nawet morskiej.
Gracha przyrządzała ją z dorsza i podawała z sosem majonezowym
i też była bardzo smaczna.
W naszym domu tradycyjnie już robi się ją z karpia.
Zaczynam od wyfiletowania ryby.
Można ułatwić sobie proces usuwania ości zanurzając na minute rybę we wrzątku,
Pozbywam się ości ale pozostawiam oczyszczoną z łusek skórę.
Czerstwą bułkę moczę w mleku, podsmażam na złoto drobno posiekaną cebulę
i mielę wszystko razem maszynką do mięsa.
Dodaję żółtka, doprawiam do smaku solą, białym pieprzem,
startą świeżo gałką muszkatołową.
Na koniec dodaję pianę z ubitych białek. Delikatnie mieszam.
Formuję baton i zawijam w gazę lub cienką lnianą ściereczkę.
Gotuję w specjalnym podłużnym naczyniu do ryb, w bulionie lub osolonej wodzie.
Bywało, że mama gotowała ją w formie okrągłych pulpecików
i tak podawała zalane sosem cebulowym.
Oczywiście na zimno. To wersja z domu rodzinnego.
Ostatnio zmodyfikowałam ją nieco zwłaszcza w zakresie obróbki termicznej
i zamiast gotować w "ścierce" piekę ją w szklanej podłużnej formie tzw terrinie,
przykrytą folią, w kąpieli wodnej.
Nie powinna się zrumienić, raczej ugotować na parze.
Do farszu dodaję pistacje, żeby ją troszkę ożywić.
Jak byłam mała to podobno nazywałam ją "smutną rybą" To teraz mam wesołą.
Pokrojoną w plasterki podaję z sosem cebulowym lub chrzanowym.
Jest tez znakomitym uzupełnieniem karpia w galarecie.
Wycięty farsz i umieszczony w dzwonkach gotowanej ryby, zalany galaretą,
sprawia iż zwyczajna ryba staje się wyszukaną potrawą.
I ma jeszcze jedną zaletę. Można ja podać dzieciom bez obawy o zadławienie się ością.
1 karp ok 1,2 kg.
1 czerstwa bułka
1 szklanka mleka
100 gr pistacji
2 jajka
1/2 gałki muszkatołowej
sól, biały pieprz do smaku.
Na sos
6 średniej wielkości cebul
1 szklanka wody
2 listki laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
1 łyżeczka cukru
sól, biały pieprz do smaku.
Wszystko razem gotuję do rozgotowania się cebuli. Wyciągam przyprawy.
Miksuję lub przecieram przez sito.
Otrzymuję niezbyt gładki sos, ale właśnie taki ma być.
Doprawiam do smaku. Studzę. I gotowe.
Podaję w sosjerce lub zalewam rybę.
Przyznać się do tego, że się lubi Magdę Gessler to podobno teraz obciach.
No cóż. I tak się przyznam. Ja ją lubię! I to nie za jej "Kuchenne Rewolucje"
Głównie za przywiązanie do tradycji kulinarnej i umiejętność czerpania z jej zasobów.
Swojską kuchnię bez "lipy" czyli chemii, świeże produkty,
własne wyroby i artystyczną duszę.
Bliska mi jest także jej filozofia gotowania - Ma być smacznie jak u mamy.
Czyli najlepiej na świecie - świeżo, zdrowo i czysto. I niech już tak zostanie.
Swojską kuchnię bez "lipy" czyli chemii, świeże produkty,
własne wyroby i artystyczną duszę.
Bliska mi jest także jej filozofia gotowania - Ma być smacznie jak u mamy.
Czyli najlepiej na świecie - świeżo, zdrowo i czysto. I niech już tak zostanie.
Od kilku lat sięgam po jej przepisy, a wiele z nich na stałe zagościło w mojej kuchni.
Jednym z takich przepisów jest właśnie ten na wigilijnego karpia.
Moje największe kulinarne odkrycie 2006 roku. Rewelacja.
Najważniejszy w nim jest sposób smażenia ryby.
Genialny w swojej prostocie, niesamowicie skuteczny,
"mądry mądrością" regionalnej tradycji.
A kogel mogel z chrzanem też niczegowaty!
Moje największe kulinarne odkrycie 2006 roku. Rewelacja.
Najważniejszy w nim jest sposób smażenia ryby.
Genialny w swojej prostocie, niesamowicie skuteczny,
"mądry mądrością" regionalnej tradycji.
A kogel mogel z chrzanem też niczegowaty!
Przepis pochodzi z wywiadu udzielonego przez Magdę Gessler tygodnikowi "Przegląd"
Śledź z miodem, rodzynkami i prawdziwkami
To jego fragment:
- Krążą opowieści o twoim karpiu w koglu-moglu.
- To jeszcze jedna specjalność kuchni lubelskiej. Odkryłam, że Lubelszczyzna obrodziła znakomitymi kucharzami i to właśnie od nich to danie. Typowe lubelskie danie to karp smażony na bardzo głębokim tłuszczu. Trzeba w rybie delikatnie połamać ości i smażyć ją w oleju o bardzo wysokiej temperaturze. Następnie jeszcze jakiś czas pozostawić na ogniu w oleju o niższej temperaturze. W ten sposób ości się rozpuszczają, robi się jakby konfitura karpiowa. Tak usmażonego karpia podajemy w koglu moglu z utartym chrzanem. Pyszny!
I rzeczywiście pyszny. Chrupiący na zewnątrz, maślany w środku.
Żadnych ości. Tylko kręgosłup.To naprawdę działa!
Wystarczy na karpiu od wewnątrz przed krojeniem zrobić nacięcia w poprzek
ości żebrowych, tak aby je złamać nie przecinając mięsa ryby na wylot.
Drugi, moim zdaniem prostszy, polega na łamaniu ości już w pokrojonych dzwonkach.
Po prostu wyginam pojedynczy kawałek ryby na zewnątrz i ości pękają.
To wszystko. Przygotowuję go w ten sposób od lat. Nigdy nie zawodzi.
Z mojego starego przepisu na wigilijnego karpia zachowałam jedynie
tradycyjny w moim domu sposób przygotowania ryby przed smażeniem.
Tak jak moja mama, dzień przed Wigilią kroję go w dzwonka, solę,
obkładam plasterkami cebuli i pozostawiam do dnia następnego.
Tak przygotowana ryba jest aromatyczna, nie pachnie błotem i nie wydziela już śluzu.
Przed smażeniem tylko oczyszczam dzwonka z cebuli,
obtaczam delikatnie w mące i smażę już po lubelsku.
Taka mała kuchnia fusion!
Żadnych ości. Tylko kręgosłup.To naprawdę działa!
Wystarczy na karpiu od wewnątrz przed krojeniem zrobić nacięcia w poprzek
ości żebrowych, tak aby je złamać nie przecinając mięsa ryby na wylot.
Drugi, moim zdaniem prostszy, polega na łamaniu ości już w pokrojonych dzwonkach.
Po prostu wyginam pojedynczy kawałek ryby na zewnątrz i ości pękają.
To wszystko. Przygotowuję go w ten sposób od lat. Nigdy nie zawodzi.
Z mojego starego przepisu na wigilijnego karpia zachowałam jedynie
tradycyjny w moim domu sposób przygotowania ryby przed smażeniem.
Tak jak moja mama, dzień przed Wigilią kroję go w dzwonka, solę,
obkładam plasterkami cebuli i pozostawiam do dnia następnego.
Tak przygotowana ryba jest aromatyczna, nie pachnie błotem i nie wydziela już śluzu.
Przed smażeniem tylko oczyszczam dzwonka z cebuli,
obtaczam delikatnie w mące i smażę już po lubelsku.
Taka mała kuchnia fusion!
Patrzenie jak babcie i wnuki chrupią karpia jak chipsy,
i nie myśleć o sposobach udzielania pierwszej pomocy.- bezcenne!
i nie myśleć o sposobach udzielania pierwszej pomocy.- bezcenne!
Przepis na ten sos podobnie jak na karpia smażonego bez ości jest rodem z Lubelszczyzny.
Słodki, puszysty, doskonały nie tylko do ryb ale także do jaj, wędlin czy warzyw.
Najlepszy ze świeżo tartym chrzanem własnej roboty.
Korzenie chrzanu obieram i ścieram na tarce o drobnych oczkach.
Starty zalewam schłodzonym, lekkim syropem z octu lub cytryny
W takiej postaci można go bardzo długo przechowywać w lodówce
i używać w zależności od potrzeb z dowolnym dodatkiem.
Teraz wystarczy już tylko ukręcić puszysty kogel mogel z dwóch żółtek i cukru.
Dodać chrzan. Skosztować. Jeśli ostrość jest zadowalająca, dosolić do smaku.
I gotowe.
Spotkałam się z jeszcze z jedną wersją chrzanu z jajkiem pod ta samą nazwą,
choć moim zdaniem nie ma nic wspólnego z koglem moglem.
Ale sos jest bardzo smaczny, więc zanotowałam przepis.
Ugotować 2 jajka na twardo i oddzielić żółtka od białek.
Żółtka utrzeć z miękkim masłem na puszystą masę i dodać chrzan.
Dodać drobno pokrojone białko i słodką śmietanę, doprawić solą i białym pieprzem,
To kolejna obok
potrawa, której nie może zabraknąć na naszym wigilijnym stole.
Postna kapusta wigilijna Babci Józefiny. Tradycyjna, od pokoleń gotowana tak samo.
Prosta, najlepsza bez "pieprzów" i innych zbędnych "pierdafiksów"
jak zwykła mawiać kochana babcia.
Przygotowana z dobrze ukwaszonej kapusty i łuskanego grochu,
najlepiej pomieszanego świeżego z ubiegłorocznym.
Nierówno rozgotowany groch urozmaica strukturę kapusty i dodaje jej chrupkości.
Kiedyś babcia musiała mieszać go specjalnie Dziś wystarczy pójść do sklepu.
Sprzedawcy już zadbali o to żeby się pozbyć starych zapasów
Trudno go będzie nie kupić.
Namoczony przez noc groch i kapustę gotuję dwa, trzy dni wcześniej.
Na razie osobno.
Łącze je dopiero wtedy, kiedy kapusta jest miękka a groch rozgotowany.
Solę i odstawiam do lodówki.
W tym czasie kapusta ma okazję przegryźć się z grochem, a ja wywietrzyć dom.
Przed samą kolacją odgrzewam ją na sporej łyżce masła i podaję.
Uśmiecham się na wspomnienie babci.
Raz tyko mnie podkusiło, żeby pomajstrować przy babcinej kapuście
i jednak jakichś "pierdafiksów" użyć. Choćby odrobinkę.
Podsmażyłam cebulkę na maśle, popieprzyłam i dodałam kminku.
Na szczęście dla trwałości tradycji rodzinnej, nikomu nie smakowała łącznie ze mną.
Babci chyba też się nie spodobało.
Śniło mi się potem, jak uciekam przed nią na golasa z krzykiem,
a ona zbliża się do mnie z wielką cynową balią w jednej i szczotką ryżową w drugiej
ręce, czyli "zestawem środków przymusu bezpośredniego"
stosowanych niegdyś wobec podchmielonego dziadka,
próbującego bez wstępnych ceregieli,
czyli mycia i zdejmowania skarpet zająć należne mu miejsce u jej boku.
Babcia była mądrą kobietą.
Zamiast telefonu komórkowego posiadała kobiecą intuicję,
więc kiedy było trzeba, zestaw na dziadzia już czekał.
Dzieciaki na zabawę też.
Szorowany, goły dziadzio wrzeszczał:
- Oj Józefino, Oj! Cie czort! Cie czort! Józefino! Oj! Oj!
A my wykonywaliśmy rytualny taniec indiański nadając ceremonii oczyszczania szczególnej "powagi".
Gest uniesionej dłoni i palec na ustach babci zwiastował koniec uroczystości.
Pozostało umyć czarne stopy w wodzie po dziadziu i do łóżek.
Wtedy już "prawie" szczęśliwa babcia układała dziadzia do snu, i "czekała aż zaśnie".
A my nie mogliśmy doczekać się nastepnego razu.
To tradycyjna polska potrawa wigilijna. Trochę zapomniana. Trudno ją znaleźć na dzisiejszych stołach.
A szkoda, bo jest pyszna. Na słodko. W sosie z piernika, z rodzynkami i migdałami.
U mnie w tym roku na zmianę z karpiem w galarecie.
Karpia sprawiam, odcinam głowę, płetwy, ogon. Z głowy usuwam skrzela i oczy (brrr!)
Kroję w dzwonka.
A szkoda, bo jest pyszna. Na słodko. W sosie z piernika, z rodzynkami i migdałami.
U mnie w tym roku na zmianę z karpiem w galarecie.
Karpia sprawiam, odcinam głowę, płetwy, ogon. Z głowy usuwam skrzela i oczy (brrr!)
Kroję w dzwonka.
Na głowie, płetwach i włoszczyźnie z dodatkiem ziela angielskiego
i liści laurowych gotuję wywar.Ok 40 min do godziny.
Po tym czasie dokładam dzwonka karpia i gotuję na wolnym ogniu 15-20 min.
i liści laurowych gotuję wywar.Ok 40 min do godziny.
Po tym czasie dokładam dzwonka karpia i gotuję na wolnym ogniu 15-20 min.
Wyciągam dzwonka. bardzo delikatnie, żeby nie porozrywać ryby,
usuwam duże i wyczuwalne pod palcami ości. Układam na pólmisku.
Zalewam zimnym sosem i podaje.
Sos szary z piernikiem.
Proporcje na dwa karpie.
szklanka ciemnego piwa
pół szklanki wywaru z ryby
50 gr piernika (bez czekolady)
100 gr migdałów bez skórki
50-100 gr rodzynek
2 łyżki masła
łyżka miodu (może być brązowy cukier)
łyżka soku z cytryny
Piernik i rodzynki moczę w piwie w oddzielnych naczyniach.
Mielę migdały. Kilkanaście pozostawiam do dekoracji
Namoczony piernik, wraz z piwem, w którym się moczył, podgrzewam na maśle.
Dodaję zmielone migdały, wywar z ryby i miksuję na gładką masę.
Sos powinien mieć gęstość polewy czekoladowej.
Jeśli jest zbyt gęsty, rozcieńczam go piwem.
Dodaję zmielone migdały, wywar z ryby i miksuję na gładką masę.
Sos powinien mieć gęstość polewy czekoladowej.
Jeśli jest zbyt gęsty, rozcieńczam go piwem.
Dodaję rodzynki, miód, sok z cytryny i sól do smaku.
Całość podgrzewam do zagotowania, stale mieszając.
Odstawiam do ostygnięcia.
Odstawiam do ostygnięcia.
Śledź z miodem, rodzynkami i prawdziwkami
Kolejna, jedna z wielu odsłon tradycyjnego, polskiego śledzia.
I jak każda potrawa wigilijna, moja ulubiona!
Na słodko. Z miodem i rodzynkami.
Biorę:
500 gr filetów solonego matiasa,
500 ml mleka,
200 gr ugotowanych suszonych borowików,
100 ml oleju lnianego,
4 duże pokrojone w półplastry cebule,
2 łyżka miodu spadziowego,
pół szklanki namoczonych rodzynek
sok z cytryny, grubo mielony czarny pieprz, liść laurowy, ziele angielskie,
Umyte filety z matjasa zalewam mlekiem, odstawiam na dwie godziny,
Następnie płuczę w zimnej wodzie, Osuszam i kroję w plastry.
Cebulę podsmażam na oleju, dodaję ugotowane, pokrojone w paseczki, suszone grzyby,
miód, sok z cytryny, rodzynki, liść laurowy i ziele angielskie.
Kosztuję. Doprawiam do smaku.
Śledzia układam na półmisku i przykrywam pierzynka z borowików.
Polewam odrobiną oleju.
Polewam odrobiną oleju.
Pierogi ruskie jadamy chętnie przez cały rok. Wszyscy. Gotowane, odsmażane,
okraszone cebulką podsmażana na maśle (to te wigilijne), słoninką, brzuszkiem, skwarkami z wędzonego boczku, z kwaśną śmietaną, jogurtem, a nawet się wymsknęło z majonezem.
Przepisy na ciasto są różne.
Z jajkiem lub bez, masłem lub oliwą, z zimną wodą lub gorącą.
Wszystkie wypróbowałam. I tak naprawdę wszystkie są dobre.
Pod jednym warunkiem., że zrobimy ciasto naprawdę cienkie.
To jest tajemnica dobrych pierogów. Nie tylko ruskich.
Moje ciasto na pierogi ruskie robię z mąki i gorącej wody. Bez jaj, bez tłuszczu. Na oko.
Szybko zagniatam, ( ciasto na gorącej wodzie szybko schnie!),
nie pozwalam odpoczywać, maksymalnie cienko wałkuję, wykrawam kółka szklanką,
sklejam i gotuje w osolonej wodzie. Trzy minuty od wypłynięcia.
Farsz też jest prosty. Ugotowane, zmielone lub przeciśnięte przez praskę ziemniaki,
podobnie potraktowany tłusty lu półtłusty biały ser, taki z bloku, na wagę w proporcjach 2 do 1, doprawiam do smaku solą i pierzem, tego ostatniego nie żałuję,
dodaję mocno podsmażoną na dużej łyżce masła
sporą cebulkę w ilości 1 szt na pół kg ziemniaków i ćwierć kg sera
Na wigilijnym stole świetnie "chodzą" z kapustą z grochem i smażonym karpiem.
Uwielbiam.
okraszone cebulką podsmażana na maśle (to te wigilijne), słoninką, brzuszkiem, skwarkami z wędzonego boczku, z kwaśną śmietaną, jogurtem, a nawet się wymsknęło z majonezem.
Przepisy na ciasto są różne.
Z jajkiem lub bez, masłem lub oliwą, z zimną wodą lub gorącą.
Wszystkie wypróbowałam. I tak naprawdę wszystkie są dobre.
Pod jednym warunkiem., że zrobimy ciasto naprawdę cienkie.
To jest tajemnica dobrych pierogów. Nie tylko ruskich.
Moje ciasto na pierogi ruskie robię z mąki i gorącej wody. Bez jaj, bez tłuszczu. Na oko.
Szybko zagniatam, ( ciasto na gorącej wodzie szybko schnie!),
nie pozwalam odpoczywać, maksymalnie cienko wałkuję, wykrawam kółka szklanką,
sklejam i gotuje w osolonej wodzie. Trzy minuty od wypłynięcia.
Farsz też jest prosty. Ugotowane, zmielone lub przeciśnięte przez praskę ziemniaki,
podobnie potraktowany tłusty lu półtłusty biały ser, taki z bloku, na wagę w proporcjach 2 do 1, doprawiam do smaku solą i pierzem, tego ostatniego nie żałuję,
dodaję mocno podsmażoną na dużej łyżce masła
sporą cebulkę w ilości 1 szt na pół kg ziemniaków i ćwierć kg sera
Na wigilijnym stole świetnie "chodzą" z kapustą z grochem i smażonym karpiem.
Uwielbiam.
Pierogi z kapustą i grzybami
To kolejna odsłona pierożków wigilijnych.
Obok ruskich, obowiązkowo na naszym stole.
Ciasto najprostsze. Takie jak do ruskich. Tylko mąka i gorąca woda. Tyle ile się "wgniecie" tak aby ciasto było miękkie i elastyczne. Rozwałkowane bardzo cieniutko. Zwykła szklanka do herbaty i można wycinać.
Farsz robię z kwaśnej, zdrowo-domowo ukiszonej kapusty z dodatkiem
suszonych grzybów.
Grzyby moczę i obgotowuje w niewielkiej ilości wody. Wywar odlewam (można go wykorzystać do zupy grzybowej lub barszczu) i wkładam odciśniętą dobrze kapustę. Farsz nie powinien być rzadki. Gotuję mieszając ok 15 minut. Podsmażam jedną cebulkę 'na złoto", oczywiście na maśle. Wszystko razem mielę maszynką do mięsa lub drobno siekam. Doprawiam do smaku solą i pieprzem. Przygotowuję na tacy porcyjki w formie kuleczek, co bardzo przyspiesza nakładanie farszu i lepienie pierogów.
Zlepione gotuje w osolonej wodzie 3 minuty od wypłynięcia na wierzch.
Podaje z masłem i zieleniną lub podsmażoną cebulką (to wersja bardziej wigilijna).
Gołąbki z kasza gryczaną i grzybami
To alternatywa dla klasycznych gołąbków z ryżem w sosie pomidorowym.
To kolejna odsłona pierożków wigilijnych.
Obok ruskich, obowiązkowo na naszym stole.
Ciasto najprostsze. Takie jak do ruskich. Tylko mąka i gorąca woda. Tyle ile się "wgniecie" tak aby ciasto było miękkie i elastyczne. Rozwałkowane bardzo cieniutko. Zwykła szklanka do herbaty i można wycinać.
Farsz robię z kwaśnej, zdrowo-domowo ukiszonej kapusty z dodatkiem
suszonych grzybów.
Grzyby moczę i obgotowuje w niewielkiej ilości wody. Wywar odlewam (można go wykorzystać do zupy grzybowej lub barszczu) i wkładam odciśniętą dobrze kapustę. Farsz nie powinien być rzadki. Gotuję mieszając ok 15 minut. Podsmażam jedną cebulkę 'na złoto", oczywiście na maśle. Wszystko razem mielę maszynką do mięsa lub drobno siekam. Doprawiam do smaku solą i pieprzem. Przygotowuję na tacy porcyjki w formie kuleczek, co bardzo przyspiesza nakładanie farszu i lepienie pierogów.
Zlepione gotuje w osolonej wodzie 3 minuty od wypłynięcia na wierzch.
Podaje z masłem i zieleniną lub podsmażoną cebulką (to wersja bardziej wigilijna).
Gołąbki z kasza gryczaną i grzybami
To alternatywa dla klasycznych gołąbków z ryżem w sosie pomidorowym.
Przepis wigilijny mojej babci Broni rodem ze Lwowa. Stary jak świat. W naszej rodzinie od pokoleń.
Teraz chętnie odgrzewany przez mistrzów kuchni jako przepis autorski.
Potrzebne składniki:
1główka kapusty włoskiej
1 szklanka kaszy gryczanej
1,5 l bulionu warzywnego
3 liście laurowe
6 owoców jałowca
1 pokrojona w kostkę cebula
2 posiekane ząbki czosnku,
50 g suszonych grzybów leśnych
1 pęczek natki pietruszki (jak mam to wolę kolendrę)
1 łyżka masła
sól, czarny pieprz do smaku
Kaszę gryczaną wstępnie podgotowuję w wodzie z solą i odcedzam.
Kruszę grzyby na mniejsze kawałki i gotuję w bulionie z dodatkiem
liści laurowych i owoców jałowca.
Cebulę kroję w kostkę, czosnek siekam i wszystko zrumieniam na maśle.
Dodaję odcedzone grzyby, kaszę i pół szklanki bulionu z gotowania grzybów.
Mieszam wszystko razem i przyprawiam do smaku.
Blanszuję liście kapusty. Odcinam zgrubiałą część u nasady liścia.
Na każdy liść nakładam farsz i zawijam gołąbki.
Układam w naczyniu do zapiekania, podlewam pozostałym bulionem.
Przykrywam i zapiekam w piekarniku 40 min w temp 170 st.
Podaję polane lekkim sosem w którym się piekły.
Łosoś zapiekany w cieście francuskim
Gravlax
Gravlax lub Gravad lax w wolnym tłumaczeniu znaczy „zagrzebana ryba”. To tak naprawdę stara technika konserwowania ryb w okresie ich obfitości na łowiskach, celem przedłużenia tzw przydatności do spożycia. Konserwacja w soli i cukrze nie pozwala bowiem na rozwój bakterii, przy okazji nadając mięsu wyborny smak i doskonałą konsystencje, nie ustepując w tym popularnej u nas rybie wędzonej. Przepis rodem ze Skandynawii, więc w roli głównej łosoś.
Przyrządzenie jest proste. Łososia filetujemy, pozbawiamy grubych ości i pozostawiamy skórę. Suche składniki marynaty mieszamy ze sobą. Na folii układamy pierwszy płat ryby, wysypując nań marynatą i przykrywamy drugim płatem. Szczelnie i ciasno zawijamy rybę folią, układamy w płaskim naczyniu, przykrywamy również czymś płaskim i obciążamy np. konserwami (ja stawiam moździerz). Wkładamy do lodówki na minimum dwie doby, lecz nie dłużej niż na trzy, odwracając pakunek co 12 godz. pamiętając o tym, że im dłuższy czas marynowania tym ryba bardziej słona. Wyjętą rybę oczyszczamy z pozostałości marynaty, osuszamy i możemy zabierać się do jedzenia. Klasycznie podawana jest na zimno, pokrojona w ukośne, cieniutkie plasterki z sosem musztardowo-koperkowym i białym pieczywem, lub grzankami. Dobrze „chodzi” także z sałatką ziemniaczaną. Jest doskonałą i wykwintną przekąską o oryginalnym smaku i aromacie. Mimo, że tak odległa od naszej kulinarnej tradycji, odkąd nauczyłam się go robić sama,
W naszym domu sezon na łososia wciąż trwa. Chętnie go jadamy, a jego dostępność w tym okresie sprawia, że jest u nas częstym gościem.
Dzisiaj w wersji fast food, tyle że zdrowo domowo.
Dzisiaj w wersji fast food, tyle że zdrowo domowo.
Szybkie, proste, prawie bezobsługowe (pod warunkiem, że ciasta francuskiego nie robimy sami!) danie na niedzielny obiad. W wersji wigilijnej pojawia się czasem na naszym stole jako kulebiak z łososiem.
Surowy, posolony i posypany białym pieprzem filet z łososia zawijam w zblanszowane liście szpinaku lub kapusty włoskiej (to wersja wigilijna) układam na płacie francuskiego ciasta i zaklejam. Smaruję rozmąconym jajkiem, posypuję ziarnem czarnego sezamu i do piekarnika. Na 30-40 minut w temp. 180 st.
Podaję ze szpinakiem z sadzonym jajkiem (to dzisiejsza wersja), lub włoską kapustą w lekkim sosie śmietanowym. Doskonałym dodatkiem do niego zwłaszcza
na Wigilię jest kogel mogel z chrzanem.
na Wigilię jest kogel mogel z chrzanem.
Gravlax lub Gravad lax w wolnym tłumaczeniu znaczy „zagrzebana ryba”. To tak naprawdę stara technika konserwowania ryb w okresie ich obfitości na łowiskach, celem przedłużenia tzw przydatności do spożycia. Konserwacja w soli i cukrze nie pozwala bowiem na rozwój bakterii, przy okazji nadając mięsu wyborny smak i doskonałą konsystencje, nie ustepując w tym popularnej u nas rybie wędzonej. Przepis rodem ze Skandynawii, więc w roli głównej łosoś.
Przyrządzenie jest proste. Łososia filetujemy, pozbawiamy grubych ości i pozostawiamy skórę. Suche składniki marynaty mieszamy ze sobą. Na folii układamy pierwszy płat ryby, wysypując nań marynatą i przykrywamy drugim płatem. Szczelnie i ciasno zawijamy rybę folią, układamy w płaskim naczyniu, przykrywamy również czymś płaskim i obciążamy np. konserwami (ja stawiam moździerz). Wkładamy do lodówki na minimum dwie doby, lecz nie dłużej niż na trzy, odwracając pakunek co 12 godz. pamiętając o tym, że im dłuższy czas marynowania tym ryba bardziej słona. Wyjętą rybę oczyszczamy z pozostałości marynaty, osuszamy i możemy zabierać się do jedzenia. Klasycznie podawana jest na zimno, pokrojona w ukośne, cieniutkie plasterki z sosem musztardowo-koperkowym i białym pieczywem, lub grzankami. Dobrze „chodzi” także z sałatką ziemniaczaną. Jest doskonałą i wykwintną przekąską o oryginalnym smaku i aromacie. Mimo, że tak odległa od naszej kulinarnej tradycji, odkąd nauczyłam się go robić sama,
zagościł w naszym domu jako danie wigilijne.
Tak przygotowana rybę można również zapakować próżniowo i przechowywać do miesiąca w lodówce.
Potrzebne składniki:
2 płaty świeżego łososia, (ok 2kg)
pęczek koperku a nawet dwa!
150g grubej soli (najlepsza morska)
150g cukru (można dać trochę mniej)
6 łyżeczek świeżo młotkowanego, białego pieprzu
Kompot z suszuTak przygotowana rybę można również zapakować próżniowo i przechowywać do miesiąca w lodówce.
Potrzebne składniki:
2 płaty świeżego łososia, (ok 2kg)
pęczek koperku a nawet dwa!
150g grubej soli (najlepsza morska)
150g cukru (można dać trochę mniej)
6 łyżeczek świeżo młotkowanego, białego pieprzu
Doskonały na zakończenie wigilijnej wieczerzy.
Wyjątkowo aromatyczny, pełen napęczniałych, smacznych owoców. Prawdziwie świąteczny.
Ułatwia trawienie i pomaga uporać się z zawartością przepełnionych brzuszków.
Gotuję go dzień wcześniej z suszonych śliwek, jabłek, gruszek, moreli i żurawiny,
w ilości ok. 500 gr suszonych owoców na 2 litry wody
Dodaję kilka goździków, kawałek kory cynamonu i laski wanilii,
kilka cienko skrojonych skórek z cytryny i pomarańczy, parę łyżek brązowego cukru.
Odstawiam do wystudzenia.