To kolejna obok zupy wigilijnej z borowików, karpia smażonego i karpia faszerowanego potrawa, której nie może zabraknąć na naszym wigilijnym stole.
Postna kapusta wigilijna Babci Józefiny.
Tradycyjna, od pokoleń gotowana tak samo.
Prosta, najlepsza bez zbędnych "pierdafiksów" jak zwykła mawiać kochana babcia.
Przygotowana z dobrze ukwaszonej kapusty domowej roboty i łuskanego grochu, najlepiej pomieszanego świeżego z ubiegłorocznym. Nierówno rozgotowany groch urozmaica strukturę kapusty i dodaje jej chrupkości. Kiedyś babcia musiała mieszać go specjalnie Dziś wystarczy pójść do sklepu. Sprzedawcy już zadbali o to żeby się pozbyć starych zapasów. Trudno go będzie nie kupić.
Namoczony przez noc groch i kapustę gotuję dwa, trzy dni wcześniej. Na razie osobno. Łącze je dopiero wtedy, kiedy kapusta jest miękka a groch rozgotowany.
Solę i odstawiam do lodówki. W tym czasie kapusta ma okazję przegryźć się z grochem, a ja wywietrzyć dom. Przed samą kolacją odgrzewam ją na sporej łyżce masła.
Raz tyko podkusiło mnie, żeby pomajstrować na babcinej kapuście i jednak jakichś "pierdafiksów" dodać. Choćby odrobinkę.
Podsmażyłam cebulkę na maśle, popieprzyłam i dodałam kminku.
Na szczęście dla trwałości tradycji rodzinnej, nikomu nie smakowała łącznie ze mną.
Babci chyba też się nie spodobało, bo śniło mi się potem, jak uciekam przed nią na golasa z krzykiem, a ona zbliża się do mnie z wielką cynową balią w jednej i szczotką ryżową w drugiej ręce, czyli "zestawem środków przymusu bezpośredniego" stosowanych niegdyś wobec podchmielonego dziadka, próbującego bez wstępnych ceregieli, czyli mycia i zdejmowania skarpet zająć należne mu miejsce u jej boku. Babcia była mądrą kobietą. Zamiast telefonu komórkowego posiadała kobiecą intuicję, więc kiedy było trzeba, zestaw na dziadzia już czekał. Dzieciaki na zabawę też. Szorowany, goły dziadzio wrzeszczał:
- Oj Józefino, Oj! Cie czort! Cie czort!Józefino! Oj! Oj!
A my wykonywaliśmy rytualny taniec indiański nadając ceremonii oczyszczania szczególnej "powagi". Gest uniesionej dłoni i palec na ustach babci zwiastował koniec uroczystości. Pozostało umyć czarne stopy w wodzie po dziadziu i do łóżek.
Wtedy już "prawie" szczęśliwa babcia układała dziadzia do snu, i "czekała aż zaśnie".
A my nie mogliśmy doczekać się nastepnego razu.
Och! To były czasy!
Przepis jest wspaniały, to znaczy opowieśc jest wspaniała, bo jednak ja w kapuście muszę mieć zezłoconą cebulę, pieprz i kminek. A Babcia Józefina na pewno by się skumała z Babcią Bronią :-)
OdpowiedzUsuńJa do swojej kapusty też dodaje kminek i cebulkę. Ale jak widzisz majstrowanie na babcinej kapuście nie wchodzi w rachubę.
Usuń