By się żyło kolorowo
trzeba kwiatki jeść. Musowo.
Tak od rana do wieczora.
Na nie dobra każda pora.
Na śniadanie ser z dziewanną.
Potem lilie z kaszką manną,
tost z pierwiosnkiem i lubczykiem.
Dżemik z różą i mieczykiem.
W pracy jogurt szafranowy
dobry na wytchnienie głowy.
Z bzu czarnego zaś herbatka.
I ciasteczka. Dwa. Z bławatka.
Wreszcie lunchyk upragniony.
Chłodnik z fiołków. Umajony
kwieciem jeżyn, pękiem ostu.
Oj, nie będzie dzisiaj postu!
Potem kotlet zjedz z mieczyków
i sałatkę ze storczyków.
Polej sosem z aloesu
i mellisą. By bez stresu
przeżyć jakoś do kolacji
i risotto zjeść z akacji.
Dwa goździki. Jeden w klapie.
Słodki miód na krawat kapie.
Na popitkę kompot z maku.
Żeby było jak w hamaku.
Są haluny! Liżę bez!
Jakiż świat cudowny jest!
Po deserku z bratkiem w cukrze
i nasturcji w lśniącym lukrze,
małej czarnej z kardamonem
pora ucałować żonę.
Aby stanąć przed nią śmielej
trzeba wejść w układy z chmielem.
Jałowcowych jagód smak
też jest dobry. A bo taaak!
Na noc w usta szmatka z makiem.
Zaśniesz dudląc ją ze smakiem.
Kiedy znowu rano wstaniesz
będą kwiatki na śniadanie!
Pięknie.
OdpowiedzUsuńWspaniały wiersz!!! Mogę go u siebie zamieścić? Cudny. I tylko cibora nie ma jadalnych kwiatków;) Tylko lilia musiałaby być tygrysia. SUPER! :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę. Będzie mi miło. Zwłaszcza, że miałam głupawkę. Są takie dni w tygodniu gdzie wszystko się "układa"
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ciborę, to bywa jadalna w bulwach. Nie bądźmy drobiazgowi. Widać była mi potrzebna.
Czyt: http://pl.wikipedia.org/wiki/Cibora_jadalna
Pozdrawiam serdecznie.
Zamieniłam ciborę na nasturcję.
OdpowiedzUsuńW końcu nie ja tu jestem autorytetem tylko zwykłym kwiatożercą.
Pozdrawiam serdecznie.
Żaden kwiatożerca nie jest zwykły ;P Ale z nasturcją to już bomba! ;)
OdpowiedzUsuń