Znalazłam je na Real Mom Kitchen
Natychmiast urzekły mnie swoją urodą i wdziękiem. Malutkie, delikatne
Natychmiast urzekły mnie swoją urodą i wdziękiem. Malutkie, delikatne
i takie... romantyczne. Jak mgiełka z różanego ogrodu!
Zdjęcie jest własnością autorki bloga Real Mom Kitchen, nie mam do niego praw, ani też złych intencji
Nie jestem łasuchem, i jak tylko opuściło mnie pierwsze zauroczenie, wyobraźnia natychmiast zaczęła podsuwać (jak zwykle w sytuacji konfrontacji ze słodyczami ) rozwiązania siłowe, czyli jak pozbawić je cukru, czekoladowe wnętrze zastąpić boczkiem a lukier majonezem.
W głowie już miałam kilka bardzo wytrawnych pomysłów na ich przemianę.
Na początek jednak postanowiłam zrobić Mini German Pancakes w wersji jaką podaje autorka, czyli na słodko. Zwłaszcza, że jest okazja. Przyjeżdża Zyzio.
Rano zrobiłam ciasto.
Z
jednej szklanki mleka
jednej szklanka mąki
sześciu jaj
80 g roztopionego masła
dodałam
pół łyżeczki.soli
jedną łyżeczkę ekstraktu waniliowego
otartą skórkę z jednej pomarańczy
Wszystkie składniki wymieszałam starannie i zgodnie z przepisem na jednolitą masę bez grudek i napełniłam mufinkowe foremki. Do połowy. 12 szt kaloszków (to te silikonowe) i 12 szt gniazdek teflonowych na blasze. Temperatura piekarnika maksymalna, ok 250-270 stopni C, pieczenie ok 12 min, lecz nie dłużej aż się zrumienią. Patrzyłam przez szkło piekarnika i nie wierzyłam własnym oczom. Rosły jak szalone, Wydobywały się z foremek jak balonowa guma z ust znudzonych gimnazjalistów. Zarumieniły się w oczach. Wyjęłam pierwszą blachę. Wyglądały jak dorodne purchawki lub balony napompowane gazem, gotowe do wzbicia się w chmury.
Tylko gdzie te cudowne dołki, po których tak wiele sobie obiecywałam?
Mówisz? Masz! Kochany Marphy tylko na to czekał. Na kogo jak na kogo, ale na niego, a ściślej na jego prawa zawsze mogę liczyć! Nie skończyłam jeszcze myśleć, ani odstawić blachy, kiedy pierwsza purchawka syknęła wypuszczając obłoczek pary, uniosła się w górę wyskakując z kaloszka. Za nią następne. Usiłując wyrwać się z krępujących je foremek, w mniej lub bardziej widowiskowy sposób żegnały się ze swoją urodą, a ja z oczekiwanym sukcesem kulinarnym.
Ręce mi opadły.
Tylko gdzie te cudowne dołki, po których tak wiele sobie obiecywałam?
Mówisz? Masz! Kochany Marphy tylko na to czekał. Na kogo jak na kogo, ale na niego, a ściślej na jego prawa zawsze mogę liczyć! Nie skończyłam jeszcze myśleć, ani odstawić blachy, kiedy pierwsza purchawka syknęła wypuszczając obłoczek pary, uniosła się w górę wyskakując z kaloszka. Za nią następne. Usiłując wyrwać się z krępujących je foremek, w mniej lub bardziej widowiskowy sposób żegnały się ze swoją urodą, a ja z oczekiwanym sukcesem kulinarnym.
Ręce mi opadły.
- Nie jest tak źle. Zyziowi i tak będą smakowały, a na bloga rozwałkuj kilka, tylko nie pisz, że niemieckie - kpił bez litości Gruby
Do wieczora po nieszczęsnych naleśniczkach zostały tylko okruchy i ... pytanie;
Co schrzaniłam?
Ale miałaś przygodę, tak to niestety czasem bywa. W pierwszej chwili widząc zdjęcie, pomyślałam, że na Twoje słodkości napadł jakiś kot-rozbójnik ;)
OdpowiedzUsuń"Porażka jest jedną z możliwości" :). Ważne, że były smaczne. Poza tym na Twoim zdjęciu całkiem malowniczo wyglądają mimo, że nie taka malowniczość była w planach ;). W metalowych foremkach też nie wyszły tak jak chciałaś?
OdpowiedzUsuńAle wszystko się dobrze zakoczylo
OdpowiedzUsuńKuchenny bałagan, Tarzynko, Agnieszko; Żebyscie widziały to w realu. Masakra! Te w metalowych foremkach miały się jeszcze gorzej. Nie mogły się oderwać wiec porozrywało je na strzępy. Ciągle myslę, co mogło być przyczyną tych eksplozji. Może zbyt wysoka temperatura?
OdpowiedzUsuńW sobotę kolejny test. Zobaczymy. Pozdrawiam cieplutko.
Jak widzę takie delikatne wypieki, od razu się wycofuję, żeby uniknąć niepożądanych efektów:) A czekoladę też chętnie zamieniam na boczek ;)
OdpowiedzUsuńZrobię jeszcze jedno podejscie, zmienię foremki na większe. Zobaczymy.
UsuńBuziaki.
Dobryńkie! (wpis, nie te placuszki, bo słodkiego nie jadam). Mnie zdarzyły sie wiele razy kulinarne porażki, ale nie smutkuj - już wiesz, że na wizytę nowego papieża jednak przygotujesz inny wypiek. Chyba ich tak wydarło w górę przez za wysoką temperaturę! (z antologii Marzyni Mamci).
OdpowiedzUsuńCauski!
mamamarzynia; Pewnikiem tak. Causki.
OdpowiedzUsuńNajpierw wydarło w górę, a potem zaraz je wywleczono z piekarnika. Toż z szoku wyjść nie mogły i padły:) Zdaje się, że i kilka osób narzekało na nieudanie.
OdpowiedzUsuńZrobiłam przedwczoraj chleb. I wczoraj. Oba miały wielgaśną dziurę w środku. O co im chodziło nie mam pojęcia. Nie ustanę w próbowaniu.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ja o swoim chlebie nawet nie wspominam. Totalna porażka. I zabawna historia. Ale o tym później. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń