Akademia Kulinarnego Mistrzostwa - kurczak






Kurcze pieczone!

Dlaczego mam problem z kurczakiem? 
Bo rzeczywiście, brzydzę się tylko kurczaka!





Zadam to pytanie inaczej: dlaczego wszyscy jędzą owe przemysłowe mięso, zwierząt spędzających życie w klatkach? I dlaczego traktujemy je w ten sposób? Tak, posiadają one małe rozumki – ale pardon, to wciąż żywe stworzenia!

Fakt, że karmi się je sterydami, że spędzają swój żywot w koszmarnej atmosferze, doprowadza mnie do obcego mi uczucia: obrzydzenia podczas obróbki tego mięsa. A na Boga – ja się przecież niczego nie brzydzę…

Kurczak jest wszędzie! Dziś nawet rosół robi się z kurczaka a nie z kury. Nie wspominając o kostce rosołowej. Na niej jednak, wyżyję się jeszcze nie raz.

Jest jednak jeden wyjątek – kurczak od świętej pamięci babci Zosi. Różnica niebotyczna. To było mięso. Soczyste, o wyrazistym smaku i włóknistej teksturze, kleiste…

Może my, mieszkańcy wielkich miast, skazani jesteśmy na beznamiętny syf?

Może tylko na wsi, której tak wiernie kibicuję żeby na zawsze została przylądkiem „życia bliżej życia”, ludziom wciąż dany jest smak prawdziwego kurczaka? Może…

Załóżmy jednak, że pojechaliśmy na wieś i udało nam się kupić kuraka od zaufanego człowieka, który nie chciał się na nas wzbogacić i nie wcisnął nam truchła ze sklepu „za rogiem”.

…I zabierzmy się za przyrządzanie tego nielota…

Wypchajmy wnętrze bezgłowego tułowia włoszczyzną. A teraz, obok miejsca nafaszerowania ptaka marchewką, zmacajmy fałdę skórną, którą następnie oddzielmy dłonią od mięsa. To właśnie tam, powinny znaleźć się czosnek i rozmaryn – możliwie równomiernie rozłożone. Tak oporządzonego ptaka, ustawmy na piedestale z młodych ziemniaków, zalanych wodą w naczyniu żaroodpornym. Jeszcze sól i pieprz i piec i … gotowe jest!

Kiedy?

Kiedy sos wypływający z jego szanownego tyłu, zaczyna być klarowny.

**** I jeszcze jeden porządek, który z kurczakiem chciałem zawsze zrobić. De volaille, dewolay, dewolaj - WTF?

Tak określa się, w naszym kraju, pierś nadziewaną masłem, masłem czosnkowym, żółtym serem a nawet żółtym serem z pieczarkami. A przecież de volaille po francusku, znaczy po prostu drób, ptactwo. Po prostu! Danie to w wersji nadziewanej, znane jest, na prawie całym świecie, pod nazwą „kurczak po kijowsku”, od nazwy miasta, w którym to nader jest popularne. Owa pierś, nadziana jest w tej wersji masłem czosnkowym wzbogaconym ziołami, a nie rzadko też cytryną i gałką muszkatołową. Pokryta jest panierką z bułki tartej i smażona jest lub pieczona. Niegdyś, zasłynęła nią nowojorska restauracja „The Russian Tea Room”, o czym wspomina Janusz Głowacki, w książce poświęconej postaci Kosińskiego, który to podobno, był tej restauracji stałym bywalcem.

Autor artykułu: Aleksander Baron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za cierpliwość w pokonywaniu antyspamowych zasieków

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...