Amatorom meksykańskiej kuchni już na wstępie wyjaśniam, iż tytułowe mole nie mają nic wspólnego z sosem czekoladowym ani z krajem jego pochodzenia. Przedmiotem dzisiejszych rozważań kulinarnych są nasze, rodzime mole. A dokładniej, mole spożywcze. Plodia interpunctella. Zwierzątka przydomowione, (nie mylić z udomowionymi) czyli takie, które do naszych domów nigdy nie były zaproszone, a co więcej, wcale nie są w nich mile widziane. Zwykle wdzierają się do podstępem i zawsze z niecnym zamiarem. Wpadają "po sąsiedzku", lub przywleczone przez nas samych, pod postacią nabytych sypkich np. maki graham (to mój, dziś omawiany przypadek) ze sklepu z ekologiczną żywnością. Pod osłoną nocy wyłażą z takiego "konia trojańskiego" i zaczynają siać spustoszenie. Ich łupem padają nasze dobra i dostatki. Czy wiecie, że ten mały chytrus, może pozostawać w stanie larwalnym tak długo jak chce, od 2 do nawet 40 tygodni? W tym czasie będzie zjadał bezkarnie nasze grzybki, podziurawi nasze orzechy, zmieli nam kaszę, nafajda do mąki, a na koniec uwiesi pod sufitem setki jedwabnych kokonów, a w każdym złoży trzysta jaj! - Powiało zgrozą?
Normalnie w tym miejscu powinna nastąpić reklama najskuteczniejszego środka przeciwko molom, ale nie mam interesu, więc reklamy nie będzie.
Za to powiem Wam (za darmo!) jak można tę stratę przekuć w zysk.
Po pierwsze musimy zacząć od zmiany sposobu myślenia o naszym znalezisku.
Od teraz nie jest to już worek zainsektowanej, bezużytecznej masy, tylko pełny błonnika, dodatkowo wzbogacony o proteiny i chitynę, wysokoenergetyczny produkt, pochodzący z ekologicznych plantacji. Przetworzony na żarnach ekologicznego młyna wodnego, specjalnie wzbogacony przez pracowite owady, a na koniec sprzedany w ekologicznym sklepie przez ekologiczną Panią w lnianej spódnicy, swetrze z wełny merynosów i włosami farbowanymi henną. No. I od razu nam lepiej.
Teraz, skoro już wiemy jaki posiadamy skarb, powinniśmy go zabezpieczyć. Nie możemy dopuścić aby cenny dodatek opuścił swoje siedlisko pozbawiając nas tak pożywnego i ważnego składnika, na dodatek osiedlając się ponownie w naszej komorze celem dokończenia dzieła zniszczenia. Upewniwszy się, że jest to jedyne źródło owadzich protein w naszym domu, zalewamy go letnią wodą, zlepiamy wszystko starannie, uniemożliwiając ucieczkę. Formujemy kulę i teraz bezpiecznie możemy się oddalić się w poszukiwaniu pozostałych składników.
Szybko i z fantazją zagniatamy ciasto. Wałkujemy na grubość 0,5 cm. Jeśli nam sie nie spieszy, wykrawamy ciasteczka za pomocą foremek, jeśli tak, za pomocą radełka kroimy placek na kwadraciki lub rąby i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 st C na 30 min. Jeśli ciasteczka są przeznaczone do natychmiastowego spożycia, po 30 min wyjmujemy je z piekarnika i studzimy. Jeśli chcemy mieć sucharki do dłuższego przechowywania, pozostawiamy do wystygnięcia w piekarniku.
Normalnie w tym miejscu powinna nastąpić reklama najskuteczniejszego środka przeciwko molom, ale nie mam interesu, więc reklamy nie będzie.
Za to powiem Wam (za darmo!) jak można tę stratę przekuć w zysk.
Po pierwsze musimy zacząć od zmiany sposobu myślenia o naszym znalezisku.
Od teraz nie jest to już worek zainsektowanej, bezużytecznej masy, tylko pełny błonnika, dodatkowo wzbogacony o proteiny i chitynę, wysokoenergetyczny produkt, pochodzący z ekologicznych plantacji. Przetworzony na żarnach ekologicznego młyna wodnego, specjalnie wzbogacony przez pracowite owady, a na koniec sprzedany w ekologicznym sklepie przez ekologiczną Panią w lnianej spódnicy, swetrze z wełny merynosów i włosami farbowanymi henną. No. I od razu nam lepiej.
Teraz, skoro już wiemy jaki posiadamy skarb, powinniśmy go zabezpieczyć. Nie możemy dopuścić aby cenny dodatek opuścił swoje siedlisko pozbawiając nas tak pożywnego i ważnego składnika, na dodatek osiedlając się ponownie w naszej komorze celem dokończenia dzieła zniszczenia. Upewniwszy się, że jest to jedyne źródło owadzich protein w naszym domu, zalewamy go letnią wodą, zlepiamy wszystko starannie, uniemożliwiając ucieczkę. Formujemy kulę i teraz bezpiecznie możemy się oddalić się w poszukiwaniu pozostałych składników.
Będziemy piec ciasteczka.
Na
pół kg naszej wzbogaconej, ekologicznej mąki
potrzebne będzie
jedno jajko
pół szklanki dowolnego tłuszczu
puszka podwędzanych anchois, szprotek lub sardynek
garśc dowolnych, suszonych ziół
garść siemienia lnianego lub innych ziaren
garść płatków owsianych lub otrąb
szczypta soli
szczypta soli
woda - tyle, ile sie wgniecie, aby ciasto dało się wałkować
Naszych Braci Mniejszych nie musimy zapraszać.
Wiedzą, że mole smakują anchois.
I ...
... po wszystkim
Do następnego mola!
Łapa!
Post o namolnych molach napisany z fantazją.
OdpowiedzUsuńAle tak naprawdę to nie cierpię,kiedy jakimś cudem wyfruwają mi na przedwiośniu!
Stosuję zasadzki w postaci nasyconych jakimś paskudztwem płytek...
Ale Twoje ciasteczka z chitynową wkładką to bym chętnie!
Zapraszam serdecznie (:
OdpowiedzUsuńAle jazda bez trzymanki! Ja bym zjadła, czamu ni...
OdpowiedzUsuńMole zgubiłam wywalając (niestety) stare, paskudne zaiste meble po mamie. Ciekawe, czy zakocą mi się w nowym, drewnianym domu. No i zależy w czym.
A propos kotów - szybki jest, bestyja!
I jeszcze na koniec: wczoraj opowiadałam koleżankom o zaletach bulionu umami - jedna powiedziała, że by nie zjadła. Ciekawe jak się całuje z mężem, hie hie, może go WYPARZA?!
Nie martw się. Mole możesz zastąpić wątróbką (-: Mam przepis. Chcesz?
UsuńCaUski Marzyniu.
Czytałam ostatnio, że insekty to przyszłość diety. W magazynie SMAK wymieniano 13 owadów, które już dziś traktowane są jako rarytas.. moli widać nikt jeszcze nie odkrył przed Tobą bo nie ma ich na liście. Post przecudowny, ja tu zawsze ryczę ze śmiechu, potrafisz trzymać w napięciu :) U mnie robactwo zalęgło się rok temu w bakteriach do oczyszczalni, zatem nie zrobiłam z nich użytku kulinarnego. Ja za chitynową wkładkę dziękuję mimo wszystko, choć jestem entuzjastką pomysłu, zwierza w domu brak :)) serdeczności!!
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi, "ta" przyszłość może być odległa.
UsuńMoje czworonogi są trendy i to mi wystarczy.
Pozdrawiam cieplutko.
Ciasteczka z anchois? ;o
OdpowiedzUsuńTo dla mnie duża nowość..
No widzisz! To taka granola dla futrzaków. Pozdrawiam i dziękuję, że wpadłaś.
Usuńprzypadkiem tu wpadłam, bo zanęciły mnie kwiaty bzu czarnego w cieście :) kiedyś tak akacje smażyłam :) ale od czasu wzrostu liczby samochodów i zmniejszenia się populacji akacji, jakoś nie mogę się zdecydować na spalinowe placuszki.
OdpowiedzUsuńznakomity pomysł na ciasteczka z molami, moja szajka ucieszy się zdecydowanie, zaraz pójdę przeszukiwać szafki :) (zdecydowana mobilizacja do pracy i porządków.
Bardzo znakomicie pisany blog, będę zaglądać - pozdrawiam
Miły to zatem przypadek (-: Serdecznie zapraszam. A mole to tylko pretekst. Zawsze zbieram składniki na ciasteczka. Mrożę resztki, suszę i mielę pieczywo, odkładam tłuszcze, a mąkę zwykle kupuję. Widzę, że masz kotki. Warto dla nich do ciasteczek dodać suszonych ziół. Ideałem jest kocimiętka, ale może tez być zwykła mięta lub szałwia. Buziaki i (-:
OdpowiedzUsuń