Nie pamiętam kiedy nauczyłam się go gotować. Za sprawą cotygodniowej celebry w moim rodzinnym domu był ze mną od zawsze. Od niego zaczynała się niedziela.
Tato od rana budował atmosferę: - Niechaj panna zapamięta, bez rosołu nie ma święta!
- Nie będzie rosołu, nie siadam do stołu.
Mama ze śmiechem wyciągała największy garnek, oskubaną kurę i.... była NIEDZIELA
Już wtedy wiedziałam, że muszę TO umieć, bo prędzej czy później usłyszę
- A może zrobiłabyś rosół.?
Ale nigdy bym nie pomyślała, że może to przytrafić się Tobie!
Co będzie Ci potrzebne:
.
1,5 kg mieszanego mięsa z kością (pół na pół)
4,5 l wody
3 marchewki (można dać więcej, rosół będzie bardziej słodki)
4 pietruszki
1 duży seler
2 pory
2 duże cebule lekko opalone nad gazem
4 gałązki selera naciowego
ćwiartka główki kapusty włoskiej
2 ząbki czosnku
1 cały suszony prawdziwek
4 gałązki lubczyku
!0 ziaren czarnego pieprzu
2 laurowe liście
Pęczek natki pietruszki
Co powinieneś wiedzieć.
Najważniejszym składnikiem rosołu jest czas i cierpliwość. Nie znosi pospieszania i drogi na skróty. Musi gotować się powoli i na raty. Świeże składniki to "oczywista oczywistość" więc tylko napomknę. Mięso, najlepiej mieszane. Z wyjątkiem wieprzowego, nadaje się każde. Wołowe - nada rosołowi zdecydowany mięsny smak i ciemniejszy kolor. Najlepsze będzie z przedniej części. tuszy. Szponder, karkówka lub łopatka. Nie bój się tłuszczu, zbierzesz go z powierzchni pod koniec gotowania a smak pozostanie w garnku. Cielęcina z kością, podobnie jak wołowina, z przedniej części, lub tzw nerkówka lub górka, czyli fragment mięsa z tylnej krzyżowej wraz z nerką. Da nam rosół o bardzo delikatnym "mlecznym" smaku.
Ten ostatni, cielęcy to właśnie smak rosołu Twojego dzieciństwa.
Drób. Chcąc sięgnąć ideału weźmiesz wiejską kurę, kaczkę lub perliczkę. Jeśli jesteś już spłukany, kurczak z marketu musi Ci wystarczyć. W połączeniu z wołowiną, złagodzi nieco smak i wzbogaci aromat. Z udziałem kaczki rosół będzie bardziej wyrazisty z lekkim posmakiem dziczyzny.
Jeżeli mięso z rosołu ma być częścią Waszego obiadu w postaci np sztuki mięs, wybierz metodę długiego gotowanie na raty. W nagrodę za cierpliwość dostaniesz doskonale miękką wołowinę, nierozgotowanego kurczaka. i chrupkie warzywa. Jeśli w planie masz zmielenie mięsa na krokiety, nie musisz przestrzegać sztywno tej zasady. Choć szczerze radzę, bo nie o miękkość mięsa tu idzie lecz o smak rosołu.
Tak więc gotowanie zacznij od mięsa najtwardszego czyli wołowiny. Połóż je na dnie garnka (weź ten duży, do makaronu, możesz użyć sita, ułatwi Ci potem wyjęcie całości!) i zalej zimna wodą uwzględniając późniejsze dokładki kolejnych gatunków mięsa i włoszczyzny. Nie sol. Na bardzo wolnym ogniu doprowadź do stanu nazywanego przez Twoją babcię pyrkotaniem. To taki stan, kiedy woda jest bliska wrzenia, lecz nie buzuje, tylko z dna wydobywają się nieśmiałe bąbelki. Teraz możesz na godzinę zapomnieć o garnku. Po godzinie dołóż kolejne gatunki mięsa i powtórz całą procedurę. Po kolejnej godzinie nakłuj mięso wołowe i oceń jego twardość. Nie musi być miękkie, ale widelec powinno dać się w nie wbić. Teraz dołóż OBRANE warzywa, przyprawy i płaską łyżkę soli. Jeśli rosołu jest mało, możesz go uzupełnić dolewając wrzątku. Kolejny raz doprowadź do pyrkotania i gotuj jeszcze godzinę. Nie mieszaj, nie zbieraj szumowin bo to wartościowe i bardzo smaczne białko, które zniknie samo pod koniec gotowania osadzając się na ściankach garnka. Teraz mięso powinno być już miękkie. Jeśli po czterech godzinach obcowania z rosołem wołowina jest nadal twarda, to znaczy, że wół był stary i możesz wyłączyć gaz. To koniec.
Teraz skosztuj. Dopraw do smaku pieprzem i solą jeśli trzeba.
Podawaj gorący z cienkim i długim makaronem, (tylko nie spaghetti!), posypany zieleniną.
Smacznego!
Smacznego!
Trzymaj się synku. I nie daj sobie wmówić, że nie umiesz ugotować rosołu.
Ach, przypomniał mi się jeszcze jeden wierszyk dziadka:
- Gdy rosołu zjesz do woli, wtedy lepiej się swawoli.
wątpię, żeby ktoś kiedyś do rosołu dodawał seler naciowy :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa daję! I Tobie tez polecam, spróbuj koniecznie. Bardzo wzbogaca smak podobnie jak lubczyk.
UsuńOczywiście! Można dodać tak naprawdę wiele warzyw/ziół, o których nasze babcie by nie pomyślały. Jak tylko mam w domu (czyli prawie zawsze), wrzucam do rosołu kawałek imbiru - daje bardzo ciekawy, lekko ostry smak, który z mężem uwielbiamy :)
UsuńDla zakichanych i chęchających - łyżeczka kurkumy, pół łyżeczki imbiru i nieco chilli plus to cudo powyżej - może zdziałać cuda:)
OdpowiedzUsuńi więcej czosnku! Kręci, a jak cudownie wzmacnia!
Usuńsynek z zasady nie komentuje nigdy postów ale jak mu przeczytałam końcowe stwierdzenie, zmarszczył brwi i powiedział "przecież ja umiem ugotować rosół" :D
OdpowiedzUsuńTeraz to już każdy SYNEK będzie umiał ugotować rosół.
UsuńJa ostatnio usłyszałam, że rosół powinien pyrkać na ogniu przez 7 dni w tygodniu:)
OdpowiedzUsuńLubimy bardzo!
Oj lubimy, lubimy! Pozdrawiam cieplutko.
UsuńAch ten rosół!
OdpowiedzUsuńUwielbiam i podziwiam Twój.
U mnie aktualnie rosół z bażanta.
A ja właśnie wczoraj śliniłam się nad bażancim rosołem Agi! Tak się nakręciłam, że dziś rano na widok bażantów za płotem wrzasnęłam: - Rozbierać się! Do rosołu!
Usuń