Już prawie zapomniałam o ich istnieniu. Ostatnie nasze spotkanie miało miejsce jeszcze w moim poprzednim "miejskim" życiu, kiedy to można je było spotkać w parkach lub kupić na bazarku. Aż do wczoraj, kiedy to wyskoczyły nagle (jak to grzyby po deszczu (-:) pod włoskim orzechem moich sąsiadów. Zupełnie nierealne. Wyglądały jak woskowe drzewka wetknięte w trawiastą makietę elektrycznej kolejki. Smardze! Zaraz po truflach najcenniejsze grzyby świata. Obiekt pożądania każdego szefa kuchni.

Przed grabiami uratowała je moja interwencja. Znalezisko zdaniem gospodarzy było wątpliwe, wręcz niebezpieczne. Niewiele brakowało a stałabym się jedyną posiadaczką tego kulinarnego luksusu. Zgubiła mnie siła perswazji i determinacja zamanifestowana spontaniczną i udaną próbą konsumpcji surowego owocnika. Za karę do domu wróciłam tylko z połową zbiorów i przeświadczeniem, że bestię oswoiłam również połowicznie.
Jak się później okazało przeświadczeniem całkiem słusznym. Podskórny niepokój właścicielki grzybodajnego trawnika sprawił iż eksperyment kulinarny został odłożony do dnia następnego. Dopiero po pozytywnych wynikach kontroli stanu mojego zdrowia znalazł się na nie amator.
Usmażone jedynie na maśle wywołały na twarzy konsumenta-ochotnika wyraz kulinarnej rozkoszy. Aż strach pomyśleć co by było gdyby zjadł risotto!
Moje smardze zostały wysuszone i teraz
aromatyzują oliwę. Czekam aż oddadzą swój wyjątkowo delikatny grzybowy aromat. Będziemy się nim delektować w letnich sałatkach.
PS
Jak wiadomo smardze są u nas pod ścisłą ochroną, więc jak na mnie doniesiecie, to się wszystkiego wyprę i zeznam, że zdjęcia zostały zrobione na Ukrainie.
Mysza! Jestem rasowa grzybiara, a smardz nigdy mi się nie trafił. Marzę!!
OdpowiedzUsuńSpełnienia marzeń życzę Ci...ale bądź ostrożna. Łatwo pomylić je z piestrzenicami, które są bardzo trujące.
UsuńJak zwykle cieplutko.....
A to się sąsiadom trafiło!
OdpowiedzUsuńMnie jeszcze nigdy, a chciałabym bardzo:)
Prawda? Mnie przy okazji też (-:
UsuńWiosną łatwiej je kupić niż znaleźć.
Importowane ze Słowacji bywają w dobrych delikatesach.
Przesyłam CaUski.
Boszsz, a skąd Ty wiedziałaś, że to nie to drugie?:)
OdpowiedzUsuńJadało się, jadało!
UsuńMatko, Myszko, jak to się stało, że ja tu nie byłam i nie czytałam o tych niesamowitych Grzybach-Alienach?
OdpowiedzUsuńP.S. Tak żeś zniknęła, a ja tęsknię za Twoimi wpisami...
Faktycznie długo mnie tu nie było. Ale się spinam i obiecuję poprawę (-:
UsuńMusisz być, bo znowu zamierzam zrobić twoją paprykę i jakoś mi łyso bez światłego kierownictwa :-D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfajny wpis ;)
OdpowiedzUsuńNa smardze do Słowacji!!!
OdpowiedzUsuńW ogrodzie można pozyskiwać gatunki chronione. :)
OdpowiedzUsuń