Kret w ogrodzie oszalał. Pszczoły zalepiają ule. Julka wyprowadziła się do pralni.
To pewny znak, że nieuchronnie zbliża się zima. I do tego ostra.
Najwyższa pora zadbać o właściwą grubość naszej tkanki tłuszczowej, zgromadzić zapasy potrzebne na wydatkowanie energii w walce z zaspami i zamarzniętymi zamkami w samochodach. Czyli, mówiąc wprost - pora na smalczyk. Wieprzowy. Smarowny i pyszny. Taki jak robiła moja mama. I pewnie babcia też.
Składniki mam już przed sobą. Kilogram słoniny i kilogram surowego boczku, cebulka, jabłuszka.
Ilość surowca wskazuje na to, że znaczna część produkcji pójdzie na wynos.
Słoninę i brzuch kroje w bardzo drobną kostkę lub mielę maszynką do mięsa przez grube sito. Najpierw wrzucam do garnka słoninę i na małym ogniu wytapiam do czasu aż zacznie się gotować. Teraz dokładam brzuszek i solę. Nie przykrywam. Pozwalam mu "pyrkać" około godziny. Co jakiś czas mieszam i kosztuję. Kiedy słoninka przestanie być szklista a brzuszek zszarzeje i zrobi się miękki, czas dodać drobno posiekaną cebulkę. Jeszcze 10-15 minut i można dodać jabłka pokrojone w kostkę. Za kolejne 10-15 min smalec powinien być gotowy.
Wsypuję majeranek i wyłączam kuchenkę. Gotowe.
Czas topienia smalcu jest ściśle związany z siłą palnika jakiego używamy. Wolne topienie sprawia, że gotowy smalec jest biały i łatwo się smaruje. Chcąc uzyskać smalec z chrupkimi skwarkami smażymy składniki intensywniej, i to najlepiej grubiej pokrojone. No i nie dodajemy jabłka, którego sok rozmiękcza skwarki.
Proporcje na 2 litry smalcu
1 kg słoniny
1 kg surowego boczku
2 duże jabłka
2 duże cebule
1 łyżka soli
1 łyżka majeranku
Tak przygotowany, przechowywany w lodówce ma trwałość ok. 3 tygodni.
Chcąc zrobić smalec do dłuższego przechowywania, rezygnujemy z dodatku cebuli, na rzecz jabłek i pasteryzujemy słoiki przez trzy kolejne dni po 30 min.
To pewny znak, że nieuchronnie zbliża się zima. I do tego ostra.
Najwyższa pora zadbać o właściwą grubość naszej tkanki tłuszczowej, zgromadzić zapasy potrzebne na wydatkowanie energii w walce z zaspami i zamarzniętymi zamkami w samochodach. Czyli, mówiąc wprost - pora na smalczyk. Wieprzowy. Smarowny i pyszny. Taki jak robiła moja mama. I pewnie babcia też.
Składniki mam już przed sobą. Kilogram słoniny i kilogram surowego boczku, cebulka, jabłuszka.
Ilość surowca wskazuje na to, że znaczna część produkcji pójdzie na wynos.
Słoninę i brzuch kroje w bardzo drobną kostkę lub mielę maszynką do mięsa przez grube sito. Najpierw wrzucam do garnka słoninę i na małym ogniu wytapiam do czasu aż zacznie się gotować. Teraz dokładam brzuszek i solę. Nie przykrywam. Pozwalam mu "pyrkać" około godziny. Co jakiś czas mieszam i kosztuję. Kiedy słoninka przestanie być szklista a brzuszek zszarzeje i zrobi się miękki, czas dodać drobno posiekaną cebulkę. Jeszcze 10-15 minut i można dodać jabłka pokrojone w kostkę. Za kolejne 10-15 min smalec powinien być gotowy.
Wsypuję majeranek i wyłączam kuchenkę. Gotowe.
Czas topienia smalcu jest ściśle związany z siłą palnika jakiego używamy. Wolne topienie sprawia, że gotowy smalec jest biały i łatwo się smaruje. Chcąc uzyskać smalec z chrupkimi skwarkami smażymy składniki intensywniej, i to najlepiej grubiej pokrojone. No i nie dodajemy jabłka, którego sok rozmiękcza skwarki.
Proporcje na 2 litry smalcu
1 kg słoniny
1 kg surowego boczku
2 duże jabłka
2 duże cebule
1 łyżka soli
1 łyżka majeranku
Tak przygotowany, przechowywany w lodówce ma trwałość ok. 3 tygodni.
Chcąc zrobić smalec do dłuższego przechowywania, rezygnujemy z dodatku cebuli, na rzecz jabłek i pasteryzujemy słoiki przez trzy kolejne dni po 30 min.
Ze świeżym dyniowym chlebkiem. Pycha!
uwielbiam smalec ze swiezym pieczywkiem ;)
OdpowiedzUsuńZrobię bo uwielbiam smalczyk...:-)Robiłam taki z gęsiny- był bossski, jabłuszka nadają charakteru:-)
OdpowiedzUsuń